Weekend w Gorcach to świetna propozycja dla wszystkich tych osób, które chcą odetchnąć, poobcować z naturą i po prostu odpocząć. Czy warto jechać w Gorce i dlaczego tak? Historię przedstawiam poniżej. Zapraszam!
Pierwszy weekend lipca, dla wszystkich uczestników
Wyprawy za miasto rozpoczął się bardzo wcześnie rano. Sama wstałam o 4.00, by o 5.45 siedzieć już w urządzeniu służącym do teleportacji i mknąć na południe.
Ok.10.30 po wielu trudach podróży znaleźliśmy się w Rabce-Zdroju. Szybkie przepakowanie rzeczy w plecakach (klapki nie mogą być na wierzchu, zapas wody nie może być na spodzie) i skierowaliśmy swe kroki w stronę Parku Zdrojowego. Naszym dzisiejszym celem było Schronisko PTTK pod Turbaczem, do którego chcieliśmy dojść czerwonym szlakiem - fragmentem Głównego Szlaku Beskidzkiego im. Kazimierza Sosnowskiego.
|
fot. Marek Ceroń |
Nie było to bardzo daleko - jedyne 17km. A może ktoś przestawił przecinki i było to jedyne 1,7km? Nieważne.. Planowana trasa jawiła się na tyle malowniczo, a widoki na tyle obiecująco, że wygłodniali wrażeń uczestnicy wyprawy byliby w stanie przejść nawet 170km. Jestem tego pewna.
|
fot. Marek Ceroń |
Początkowo droga prowadziła po otwartym terenie, co przy temperaturze ponad 30 stopni było odrobinę męczące. Początkowe trudy rekompensowane były jednakowoż pięknymi widokami - szczytu Luboń, należącym już do Beskidu Wyspowego, z charakterystycznym masztem po lewej stronie, pasma Babiej Góry z tyłu.
|
fot. Marek Ceroń |
|
fot. Marek Ceroń |
Po krótkim odpoczynku i opowieściach Marka, na czym polega taka inicjatywa jak hala, wkroczyliśmy w przyjemny chłodek lasu. Stąd już było z górki (chociaż trochę pod górkę) do Bacówki PTTK na Maciejowej. Początkowo wydawało mi się, że schronisko jest dużo bliżej i to właśnie ono było widoczne od początku podejścia przez malownicze łąki zbocza Tatarowa (710m). Jednak okazało się, że to tylko budka orczykowego wyciągu narciarskiego. Się łobuzica zamaskowała.. Po chwili jednak wybaczyłam jej tę maskaradę, bo drogowskaz mówił, że za kwadrans Bacówka PTTK Maciejowa. Na szczęście nie kłamał.
|
fot. Marek Ceroń |
W schronisku po raz kolejny posililiśmy się, pogadaliśmy o różnych, kluczowych, egzystencjalnych kwestiach - m.in. o wyższości łóżka nad glebą i reprezentacji Polski w piłce nożnej nad wszystkimi innymi reprezentacjami.
|
fot. Marek Ceroń |
|
fot. Marek Ceroń |
Droga od schroniska na Starych Wierchach prowadziła skrajem Gorczańskiego Parku Narodowego przez świerkowy las pełen jagodzianek. Co i raz ukazywała nam się również czarna ściana Tatr - bardzo miła okoliczność przyrody.
|
fot. Marek Ceroń |
Za jedną z polanek w lesie napotkaliśmy na dziwną konstrukcję. Początkowo wydawało nam się, że to resztki średniowiecznego robota, które podobno można często spotkać w tych lasach, ale szybki research przewodnika wyprowadził nas z błędu. To pomnik zbudowany z resztek samolotu, który w 1973 roku rozbił się w tym miejscu.
|
fot. Marek Ceroń |
Dalsze obserwacje okolicy wskazywały niestety na to, że świerki nie mają lekko w tym kraju. A to kornik drukarz, który to bynajmniej nie o edukację czytelniczą świerków dba, a to dziwna choroba, a to gwałtowny huragan, który nawiedził te strony wiele lat temu, ale do tej pory krajobraz pamięta jego wyczyny.
|
fot. Marek Ceroń |
|
fot. Marek Ceroń |
Smutne te prawdy nie przeszkodziły nam na szczęście zapomnieć o celu naszej wędrówki - Turbaczu w całej swej okazałości i słynnego na nim Asteriksa i Obeliksa.
|
fot. Marek Ceroń |
|
fot. Marek Ceroń |
Stąd już był rzut beretem do schroniska PTTK pod Turbaczem, gdzie spędziliśmy więcej niż kilka uroczych chwil. Z rezydencji naszej rozpościerał się widok na Tatry, Gorce, Beskid Wyspowy i dolinę z miastem na Zet.
|
fot. Marek Ceroń |
|
fot. Marek Ceroń |
|
fot. Marek Ceroń |