niedziela, 25 września 2016

Dlaczego woda morska jest słona?

bałtyk

W ten niedzielny wieczór bardzo miło wspominam minioną sobotę, którą spędziliśmy nad Bałtykiem :) Pojechaliśmy do Kuźnicy na Półwyspie Helskim. Jesień, Panie, jak w mordę strzelił. Co to oznacza dla mnie? Że można odwiedzić zazwyczaj oblegane, głośne i pełne turystów miejsca bez tej zbędnej, moim zdaniem, otoczki.

Sentymentalna podróż w czasie i odczarowany nadmorski klimat

Z Warszawy wyruszyliśmy około godziny 15 i dzięki ekspresówkom i autostradom o 21.00 byliśmy już na miejscu. Zdziwienie przeżyłam niesamowite, możecie mnie wyśmiać, ale właśnie takiego nieogara jak ja można zaskoczyć czymś tak przyziemnym :) Zresztą nad naszym polskim morzem byłam 22 lata temu, na obozie w podstawówce. Potem jakoś nie było okazji, częściej nosiło mnie na południe w góry. Morze kojarzyło mi się z tandetną dyskotekową muzyką, smrodem przepalonego wielokrotnie tłuszczu, wrzaskiem dzieci i pouczających ich rodziców "Jeszcze raz sypniesz Nikolę piachem i wracamy do domu" powtarzanych średnio co kilka minut. Mniej więcej tak to przedstawiał TVN :)Szczęśliwie i tym razem się mylili.

"Dlaczego woda morska jest słona?"

Może (a morze może nawet na pewno) to pora roku, ale morze zrobiło na mnie wrażenie jak na małej dziewczynce, która jest na etapie zadawania tysiąca pytań na minutę w całej swojej ciekawskiej naturze. "Skąd te muszelki?", "Czy to są tylko połówki i powinny być w parach?", "Skąd się biorą wydmy?, "Dlaczego woda w zatoce jest taka płytka?", "Co to jest?? Meduzy? Chełbie? Bałtyckie?", "Kto tu nalał tyle wody?" "Czy to już jest granica państwa?", "Jak działają te kutry?", "Po co i co to jest falochron?". Takie mniej więcej dylematy o egzystencjalnej zagadce bytu zaprzątały mi głowę przez pół soboty.

Same zalety

 

Niestety, zdjęć brak (oprócz tego powyższego), ale akumulatory naładowane, niechęć do morza przełamana, jod nawdychany, spacer dziką plażą zaliczony, pięty wypilingowane, bunkry zobaczone, chałupy welcome to, morza szum, ptaków śpiew, spacer dziką plażą i mimozami jesień się zaczyna. Pamiętajcie tylko o nieodwiedzaniu Kuźnicy wtedy, kiedy ja się tam wybiorę. Zostawcie więcej morza dla mnie. Dobrego wieczoru.
Udostępnij:

niedziela, 7 sierpnia 2016

Roztocze - o małych wodospadach


Jeśli szukacie pomysłu, jak w sympatyczny sposób spędzić wolny dzień to jedźcie na Roztocze i bawcie się dobrze. A tymczasem zapraszam Was na małą wycieczkę wspólnie z nami. Nawet nie musicie się pakować.

Roztoczańskie rezerwaty krajobrazowe

W pewien zachmurzony sierpniowy dzień postanowiliśmy wybrać się na Roztocze, aby odwiedzić 2 rezerwaty na raz. Skierowaliśmy się do Puszczy Solskiej, aby w okolicach Suśca podziwiać dzieło trzeciorzędu. W dolinach roztoczańskich rzek występują drobne wodospady zwane też szumami.

Czartowe Pole koło Hamerni


Dlaczego Czartowe Pole? Bo kiedyś jeno czarci tam hasali. A od czego wzięła się nazwa Hamernia? Bo kiedyś była tu kuźnia. Po rezerwacie można poruszać się dwiema ścieżkami - górną i dolną. Ale najpierw można się powylegiwać wśród kwiatków, poudawać kontemplację lub marzycielski nastrój.


A potem można już tylko spacerować i podziwiać rzeczone dzieła trzeciorzędu.









To już się staje jakąś nową świecką tradycją, że jak jesteśmy na Roztoczu to rozmaite wygibasy trzeba czynić.

Rezerwat Szumy nad Tanwią

Rezerwat znajduje się w miejscowości Huta Szumy o rzut beretem od Suśca.

 
Wsłuchujemy się...


I potwierdzam, że Szumy
Seria selfie z wodospadem :)
Warto tam pojechać i wracać, bo to miejsce urocze, bajkowe, z klimatem. Znane wciąż nielicznym i może dlatego właśnie tak urokliwe. Szum wody zawsze wywołuje odprężenie :)


Podobał Ci się ten post? Udostępnij go znajomym! :)
Udostępnij:

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Góry Bardzkie - Kłodzka Góra

gory_bardzkie

W wakacyjny weekend wybrałam się w Sudety, aby w Górach Bardzkich zdobyć Kłodzką Górę, zaliczaną do Korony Gór Polski. Co ciekawe, wcale nie jest to najwyższy szczyt Gór Bardzkich. Co sprawiło, że doszło do takiej pomyłki? Odpowiedź znajdziecie w poście. Zapraszam!

 

Udostępnij:

czwartek, 28 lipca 2016

poniedziałek, 25 lipca 2016

Zoom Natury - nauka poprzez zabawę


zoom_natury
Ciepełko, temperatura ponad 25 stopni, słoneczko. Jak spędzić tak sympatycznie zapowiadający się dzień? Można sprawić, aby jawił się on jeszcze sympatyczniej. W ten lipcowy weekend wybraliśmy się nad zalew w Janowie Lubelskim do parku rekreacyjnego Zoom Natury. Jakie przygody na nas tam czekały? Zapraszam!

Laboratoria wiedzy

Jeśli macie ochotę zapoznać się z zieloną opcją Centrum Nauki Kopernik to koniecznie odwiedźcie Zoom 
Natury. Czekają tam 4 laboratoria, w których można uczyć się poprzez zabawę, czyli tak jak tygryski lubią najbardziej. Mnie najbardziej podobało się laboratorium Runo Leśne. Można tam było posłuchać opowieści z pierwszej ręki o życiu zająca, jeża i wiewiórki. Nie miałam pojęcia, że zające potrafią świetnie pływać, ani że wiewiórka nie mieszka wcale w dziupli, ale w zwykłym gnieździe. W dziupli przechowuje tylko swoje zapasy. 

Wypchanych zwierzaków brak

Jestem fanką i wyznawczynią miejsc, w których można pooglądać wypchane zwierzaki - swój coming out uczyniłam w postach o Wilczych Górach i Puszczy Białowieskiej. W Zoomie Natury niestety ani jednego nie uświadczyłam, ale to niewątpliwie miejsce, które znajduje się o krok dalej w stosunku do tego typu atrakcji. Interaktywne, multimedialne prezentacje z życia zwierząt, a także laboratorium z żywymi zwierzętami to bez wątpienia aspekty, które dodają +1000 do niepośledniości temu miejscu. Obrońcy praw zwierząt mogą podnieść teraz larum, ale do mnie to przemawia, mnie się to podoba i zajawia.

Wady?

Niestety, ale muszę:
  • brak możliwości płatności kartą w kasie Zoomu Natury - no wybaczcie - mamy XXI wiek, park zdobywa nagrody w zagranicznych konkursach, a tutaj takie niedopatrzenie. Mam szczerą nadzieję, że chwilowe. 
  • Droga obsługo - uważam, że rola pracowników poszczególnych laboratoriów powinna się ograniczyć do sprawdzenia biletów. Człowiek jest z natury ciekawski, chce sam poznawać to, co mu się oferuje. Tak jest w Centrum Nauki Kopernik i wszyscy są szczęśliwi. Tymczasem tutaj panie z obsługi oprowadzają, omawiają każdy element. Zbyt to szczegółowe i uważam, że można by pozostawić ludzi samych sobie i wartość poznawcza poszczególnych elementów wyposażenia laboratoriów nie byłaby wcale mniejsza.
Mimo to, polecam Zoom Natury - miejsce nienachalne, dopóki jeszcze nie jest rozreklamowane i nie cisną tam dzikie tłumy. Jeśli znacie podobne miejsca - koniecznie dajcie znać w komentarzach. Ściskam!


Podobał Ci się ten tekst? Udostępnij go znajomym!

Udostępnij:

wtorek, 5 lipca 2016

Gorce weekendowo cz.1





Weekend w Gorcach to świetna propozycja dla wszystkich tych osób, które chcą odetchnąć, poobcować z naturą i po prostu odpocząć. Czy warto jechać w Gorce i dlaczego tak? Historię przedstawiam poniżej. Zapraszam!

Pierwszy weekend lipca, dla wszystkich uczestników Wyprawy za miasto rozpoczął się bardzo wcześnie rano. Sama wstałam o 4.00, by o 5.45 siedzieć już w urządzeniu służącym do teleportacji i mknąć na południe.

Ok.10.30 po wielu trudach podróży znaleźliśmy się w Rabce-Zdroju. Szybkie przepakowanie rzeczy w plecakach (klapki nie mogą być na wierzchu, zapas wody nie może być na spodzie) i skierowaliśmy swe kroki w stronę Parku Zdrojowego. Naszym dzisiejszym celem było Schronisko PTTK pod Turbaczem, do którego chcieliśmy dojść czerwonym szlakiem - fragmentem Głównego Szlaku Beskidzkiego im. Kazimierza Sosnowskiego.
fot. Marek Ceroń


Nie było to bardzo daleko - jedyne 17km. A może ktoś przestawił przecinki i było to jedyne 1,7km? Nieważne.. Planowana trasa jawiła się na tyle malowniczo, a widoki na tyle obiecująco, że wygłodniali wrażeń uczestnicy wyprawy byliby w stanie przejść nawet 170km. Jestem tego pewna.
fot. Marek Ceroń

Początkowo droga prowadziła po otwartym terenie, co przy temperaturze ponad 30 stopni było odrobinę męczące. Początkowe trudy rekompensowane były jednakowoż pięknymi widokami - szczytu Luboń, należącym już do Beskidu Wyspowego, z charakterystycznym masztem po lewej stronie, pasma Babiej Góry z tyłu.

fot. Marek Ceroń
fot. Marek Ceroń

Po krótkim odpoczynku i opowieściach Marka, na czym polega taka inicjatywa jak hala, wkroczyliśmy w przyjemny chłodek lasu. Stąd już było z górki (chociaż trochę pod górkę) do Bacówki PTTK na Maciejowej. Początkowo wydawało mi się, że schronisko jest dużo bliżej i to właśnie ono było widoczne od początku podejścia przez malownicze łąki zbocza Tatarowa (710m). Jednak okazało się, że to tylko budka orczykowego wyciągu narciarskiego. Się łobuzica zamaskowała.. Po chwili jednak wybaczyłam jej tę maskaradę, bo drogowskaz mówił, że za kwadrans Bacówka PTTK Maciejowa. Na szczęście nie kłamał.
fot. Marek Ceroń

W schronisku po raz kolejny posililiśmy się, pogadaliśmy o różnych, kluczowych, egzystencjalnych kwestiach - m.in. o wyższości łóżka nad glebą i reprezentacji Polski w piłce nożnej nad wszystkimi innymi reprezentacjami.
fot. Marek Ceroń
fot. Marek Ceroń

Droga od schroniska na Starych Wierchach prowadziła skrajem Gorczańskiego Parku Narodowego przez świerkowy las pełen jagodzianek. Co i raz ukazywała nam się również czarna ściana Tatr - bardzo miła okoliczność przyrody.
fot. Marek Ceroń

Za jedną z polanek w lesie napotkaliśmy na dziwną konstrukcję. Początkowo wydawało nam się, że to resztki średniowiecznego robota, które podobno można często spotkać w tych lasach, ale szybki research przewodnika wyprowadził nas z błędu. To pomnik zbudowany z resztek samolotu, który w 1973 roku rozbił się w tym miejscu.
fot. Marek Ceroń

Dalsze obserwacje okolicy wskazywały niestety na to, że świerki nie mają lekko w tym kraju. A to kornik drukarz, który to bynajmniej nie o edukację czytelniczą świerków dba, a to dziwna choroba, a to gwałtowny huragan, który nawiedził te strony wiele lat temu, ale do tej pory krajobraz pamięta jego wyczyny.
fot. Marek Ceroń
fot. Marek Ceroń

Smutne te prawdy nie przeszkodziły nam na szczęście zapomnieć o celu naszej wędrówki - Turbaczu w całej swej okazałości i słynnego na nim Asteriksa i Obeliksa.
fot. Marek Ceroń
fot. Marek Ceroń

Stąd już był rzut beretem do schroniska PTTK pod Turbaczem, gdzie spędziliśmy więcej niż kilka uroczych chwil. Z rezydencji naszej rozpościerał się widok na Tatry, Gorce, Beskid Wyspowy i dolinę z miastem na Zet.
fot. Marek Ceroń
fot. Marek Ceroń
fot. Marek Ceroń



Trasa Rabka-Zdrój – Schronisko PTTK Turbacz w serwisie mapa-turystyczna.pl

Kolejny dzień przyniósł wiele innych atrakcji :)


Podobał Ci się ten tekst? Udostępnij go znajomym!
Udostępnij:

Gorczańskie ciekawostki








#1 Salamandra plamista

Symbolem Gorczańskiego Parku Narodowego jest salamandra plamista, która posiada m.in następujące skille:
  • jest płazem :)
  • jej szczęki posiadają po dwa rzędy zębów + dodatkowe zęby na środku podniebienia.
  • żółte plamy na skórze to środek obrony przed drapieżnikami - salamandra ostrzega w ten sposób: "Hej potencjalny konsumencie! Dla własnego dobra trzymaj się z daleka, bo mam gruczoły jadowe i nie zawaham się ich użyć." Sama słyszałam.
  • Ongiś wierzono, że salamandry rodzą się i żyją w ogniu, a także, że spotkanie z tym plamistym płazem w dzień zwiastuje deszcz.

fot. Marek Ceroń

#2 Rozgwiazda

Gdybyśmy zerknęli na Gorce z lotu Boeinga, dojrzelibyśmy, że przypominają one swą budową rozgwiazdę. Najwyższym szczytem Gorców jest Turbacz, który stanowi jak gdyby "wierzchołek" rozgwiazdy, a odchodzące od niego grzbiety - jej ramiona.

fot. Marek Ceroń

#3 Robot z Gorców

Wędrując na Turbacz z Rabki-Zdrój można po drodze spotkać robota. Więcej o tym smutnym robocie pisałam w poście o Gorcach.


Podobał Ci się ten tekst? Udostępnij go znajomym!
Udostępnij: